Venusjanki

poniedziałek, 23 lipca 2012

Proteinowy płyn do higieny intymnej od Lirene

Witajcie Robaczki :) Nie wiem po czym jestem tak zmęczona, codzinnie chodzę spać o 22 i dalej się nie wysypiam - ah, chyba sie za bardzo rozleniwiłam :P dzisiaj chciałam w sumie przedstawić Wam produkt, do którego mam mieszane uczucia. Chodzi o proteinowy płyn do higieny intymnej z Lirene.

 Opakowanie - z pompką, niestety nieprzezroczyste (ale i tak sobie z tym można poradzić patrząc pod światło). Konsystencja w miarę gęsta, nie splywa między palcami. Zapach całkiem ładny - najbliższe skojarze to po prostu mydło. Co do działania to płyn, jak najbardziej się spisywał. Ja od tego typu produktów oczekuje, aby nie podrażniały i odświażały. I do połowy opakowania ten płyn to spełniał. Problemy zaczęły się gdzieś za półmetkiem - otóż pewnego razu mnie uczulił i skóra bardzo swędziała. Nie wiązałam wtedy tego z tym płynem, ale pełna podejrzeń zmieniłam go w tamtym momencie na Lactacyd. Po jakiś dwóch tygodniach chciałam dać mu drugą szansę i skorzystałam ze wskazówki Karoliny ze Stylizacji. Mianowicie Karolina mówiła o tym, że płyny do higieny intymnej nadają się także do mycia buzi. Tak też zrobiłam i znowu sięgnęłam po Lirene i niestety powtórka z rozrywki, znowu pewniem dyskomfort tym razem na twarzy, pół dnia drapałam się po twarzy. Nie chciałam wyrzucać produktu dlatego postanowiłam zużyć go jako płyn do mycia ciała - ale niestety, ponownie sprawił, zwłaszcza pod pachami, że co chwilę się drapałam... No niestety - dałam mu rzy szanse i już kolejnej nie dam. Nie wiem co się stało bo do połowy opakowania sprawdzał się wspaniale...

Miałyście do czynienia z tym produktem? Jak się u Was sprawdził?
Pozdrawiam
YoAnka